poniedziałek, 21 września 2015

Max Factor twórca ignorowany


Max Factor, czyli Maksymilian Faktorowicz urodził się 5 sierpnia 1872 r. w Łodzi. W 1914 r. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i osiedlił się w Los Angeles, by być bliżej rozwijającego się przemysłu filmowego. Wizjoner, wizażysta, producent peruk i wynalazca. Kosmetyki do makijażu i techniki, które Maksymilian Faktorowicz stworzył na potrzeby przemysłu filmowego oraz klientów z Hollywood, przyniosły mu statuetkę Oskara. Był też doskonałym fachowcem w dziedzinie fryzjerstwa. Jemu zawdzięczała swoje rude włosy Rita Hayworth. Zanim Rudolf Valentino stał się bożyszczem kobiet, uważano, że ma zbyt ciemną cerę, by występować w kinie. Pewnie nigdy nie stałby się światową gwiazdą, gdyby nie specjalny puder, który wynalazł dla niego Max Factor. Nie było w Hollywood żadnej większej produkcji, przy której by nie pracował, a aktorzy i aktorki domagali się jego usług. Do historii kina przeszła jego charakteryzacja Borissa Karloffa w filmie Frankenstein z 1931 roku. Malował Polę Negri, Judy Garland, Ingrid Bergman,Paulette Colbert, Joan Crawford, Elizabeth Taylor, Ritę Hayworth oraz wiele innych pięknych twarzy. Pokazał światu, że każdy rodzaj i kolor cery potrzebuje dostosowanego odpowiednio makijażu. Żył w cudownych czasach, w których markę mogła reklamować wielka gwiazda za przysłowiowego dolara:) W dzisiejszych czasach kosztowałoby to mnóstwo pieniędzy. Przez wiele lat królował niepodzielnie w Hollywood, wciąż doskonaląc swoje wyroby. Światek filmowy cenił go i szanował, dowodem na to jest słynna piosenka Hooray for Hollywood:
Hooray for Hollywood!
You may be homely in your neighborhood.
Still, if you think that you can be an actor
See Mister Factor
He'd make a monkey look good!

Niech żyje Hollywood!
Tu gości cały ludA jeśli chciałbyś zostać aktorem
Spotkaj się z panem Factorem
On nawet z małpy zrobi cud!


Skusiłem się ostatnio do przeczytania biografii Maxa Factora autorstwa Freda E.Bastena ,,Człowiek, który dał kobiecie nową twarz” i niestety czuję niedosyt i lekkie zmieszanie. Można by ją chyba wydać w postaci komiksu, przez co stałaby się bardziej atrakcyjna. Nie mogę powiedzieć, że książka jest nieciekawa, bo sama postać Maxa była interesująca co powoduje, że czyta się ją dla niego. Brakuje mi jednak głębszej analizy sukcesu Maxa Factora, jest zbyt krótka, prosta z pewnym pominięciem faktów, podkolorowana pod czytelnika opisująca schematycznie kolejny przykład amerykańskiego snu. Wydaje mi się, że człowiek, który stworzył kosmiczne imperium, znane na całym świecie zasłużył sobie na biografię lepszej jakości.
Plusem na pewno jest to, że taka książka w ogóle powstała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz